Skip to main content

Magda ma 21 lat. Uczestniczyła w rekolekcjach, które prowadziliśmy dla młodzieży benedyktyńskie w Puławach. Jej świadectwo to historia miłości do Jezusa i pojednania z bliską osobą. Warto doczytać do końca.

„To był niezwykle owocny czas, ale chcę powiedzieć o kilku najważniejszych dla mnie momentach. Pierwszym zdecydowanie była chwila, gdy jeden z prowadzących – John – powiedział nam – „Siedziałem rano na modlitwie i miałem przynaglenie, żeby posłać was po dwóch na ulicę mówić o miłości Boga” PO DWÓCH!!! – „Nie wierze! Wow Boże, jesteś niesamowity! Chodźmy!!!”

Czytałam kiedyś świadectwo chłopaka, któremu Pan Bóg wskazał ewangelizację poprzez megafon. Miał stać i krzyczeć przez niego o Jezusie. Powstała we mnie wtedy jedna prosta zasada – „Zrobię wszystko tylko nie każ mi krzyczeć”.

Gdy poszliśmy mówić o miłości Boga spotkałyśmy wiele osób, jednak dwa spotkania były dla mnie szczególne. Pierwsze z nich to spotkanie ze starszym Panem, który po naszym przedstawieniu się, powiedział, że niestety, ale nas nie widzi i nie słyszy i zaczął iść dalej… Moje serce przeżyło wtedy rozdarcie. Z jednej strony miałam „nie będę dla Ciebie krzyczeć”, a z drugiej palił mnie żar mówienia o Jego miłości… Myśl, że ten Pan odejdzie i nie usłyszy o tym, że Bóg Go kocha była nie do zniesienia!

 – A CZY W TYCH CZĘSTOLIWOŚCIACH PAN MNIE SŁYSZY!? – zawołałam.

– Tak, teraz tak.

– CHCIAŁAM PANU POWIEDZIEĆ, ŻE BÓG PANA KOCHA!

Spotkanie, które przełamało we mnie barierę i granicę mojego ludzkiego komfortu. Spotkanie, które pokazało mi, że w tamtym momencie najważniejsze było dla mnie to, żeby ten Pan usłyszał, że Bóg go kocha, a nie to czy się ośmieszę… Spotkanie, które pokazało mi, że miłość usuwa lęk.

Drugie ważne spotkanie to spotkanie z Panią Stanisławą, która jest po udarze i opowiedziała nam o tym, jak bardzo by chciała, ale niestety nie może chodzić na mszę, więc ogląda ją w telewizji poprzez transmisję. Po przekazaniu jej radosnej nowiny, że jest kochana przez Boga, zapytałyśmy czy możemy się za nią krótko pomodlić. I to jest spotkanie, rozmowa, modlitwa, oczy, których długo nie zapomnę. Kobieta, która w sercu nosiła prawdziwą tęsknotę. Kobieta, która nie mogła przyjść do Niego, więc to On przyszedł do niej, mówić przez nasze usta o swojej miłości…

Inny ważny dla mnie moment w czasie tych rekolekcji zapoczątkowało świadectwo Johna o przebaczeniu swojemu tacie. Zaraz po nim była adoracja, w czasie której pomodliłam się – „Przebaczyłam swojemu tacie kilka lat temu… Ale Duchu Święty, jeśli komuś jeszcze muszę przebaczyć, pokaż mi” – i wtedy w mojej głowie wybrzmiało słowo „nic”. Zobaczyłam moją mamę i poczułam przeolbrzymi ból.

Była to chwila, w której zrozumiałam, że nieustannie mówię o Bogu, mówię o Jego miłości, prowadzę spotkania z młodzieżą, lideruję Diakonią Modlitwy, prowadzę uwielbienia, opowiadam jak Bóg działa w moim życiu, mówię o cudach, które mogłam widzieć, mówię jak uzdrawia, rozmawiam z bezdomnymi, modlę się za ludzi, a potem na jej pytanie „Jak tam? Jak twój dzień? Co robiłaś?” odpowiadam „Yyy nic.” W czasie tych rekolekcji mówiliśmy sporo o tym, że łatwo się nam mówi do ludzi wierzących, łatwo się opowiada o Nim i Jego działaniu, gdy ktoś chce cię słuchać. Duch Święty pokazał mi jak wielką ranę w sobie noszę, jak bardzo boli mnie to, że odkąd się nawróciłam nasza relacja się pogorszyła i jak bardzo ranię ją i siebie tym, że ją od siebie odsuwam, nie opowiadając o sobie, o moim życiu, o Bogu. Nie mówię o wierze, o tym jak Bóg działa, bo wiem, że mnie w tym nie rozumie, że dla niej moje pragnienia są nienormalne, że dla niej już codzienna Eucharystia świadczy o tym, że zwariowałam, że gdy zacznę jej mówić „Mamo Pan Jezus jest Żywy i Obecny”, „Mamo chodziłam dziś mówić o Bogu”, „Mamo modliłam się dziś za ludzi”, „Mamo, Pan Jezus uzdrowił dziś Pana na dworcu” to ona mnie nie zrozumie… łatwiej przecież nie mówić, łatwiej nie dać powodu do odrzucenia, wyśmiania, nazwania wariatką, gdy odrzuci mnie ktoś na ulicy to przecież inaczej niż ktoś mi tak bliski… Ale czy tak powinno być? Głosić wszystkim… Stracić wszystko… Być odrzuconym z powodu Jego Imienia… Amen? Klęczałam przed Jezusem i czułam jak pęka mi serce. Jakby coś, co stłamsiłam i od siebie dawno odsunęłam nagle ponownie odżyło. Przez cały ten czas mówiłam ludziom o Bogu, a własny dom starałam się pominąć. Nie było lepszej drogi niż zanurzyć to w Bożym miłosierdziu tak więc przystąpiłam do sakramentu pokuty i pojednania, gdzie Jezus przez usta kapłana pokrzepił moje serce i wypełnił pokojem – „Bóg widzi twoje pokorne serce, widzi ile robisz, widzi jak cierpisz z powodu niezrozumienia przez najbliższych, widzi jak cierpisz dla Niego” – jedno z wielu zdań, które padło. Wróciłam trwać przed Panem… „W Imieniu Jezusa Chrystusa przebaczam Ci mamo, że mnie nie rozumiesz. Przebaczam Ci, że masz mnie za wariatkę. Przebaczam Ci, że nie wspierasz mnie w tym. Przebaczam Ci, że Twoje serce jeszcze nie zna Chrystusa na tyle, by wiedzieć, że to On jest jedyną wartością.”

Po tej adoracji doświadczyłam najważniejszej ewangelizacji na tym wyjeździe. Wyszłam, na krótki spacer i zadzwoniłam do mamy. „Pozdrowienia z Puław!” „Skąd? Gdzie cię znów wywiało? Co tam robisz?” „Jestem na rekolekcjach. Byłam dziś mówić ludziom, że Bóg ich kocha” „Co? I jak reagowali? Gdyby do mnie ktoś tak podszedł pomyślałabym, że zwariował.” „Różnie. Ale chcę Ci powiedzieć, że Ciebie Pan Bóg też bardzo kocha Mamo…” Reszta rozmowy jest już nasza… Rozmowy, która ewangelizowała obie strony telefonu… Rozmowy, która wierzę, że daje nowy początek…

Historia związana z moim przyjazdem na rekolekcje do Sióstr pokazuje mi, że było tyle czynników, że mogło mnie tam nie być… Mogłam iść na inną Eucharystię zgodnie ze swoim planem, mogłam wyjść po 15min adoracji, mogłam nie pójść do sklepu tylko pobiec do akademika, mogłam nie odprowadzać Eweliny, mogłam nie otworzyć się na Nią, a Ona na mnie, Ewelina mogła nie zaprosić mnie na herbatę, mogłam stwierdzić, że już późno, więc na żadną herbatę nie idę, mogłam odrzucić zaproszenie na rekolekcje, mogłam stwierdzić , że kerygmat słyszałam i głosiłam już wiele razy, więc po co mi te treści, Siostra mogła się nie zgodzić na mój przyjazd albo odpowiedzieć „za późno”, gdy wyszłabym niespakowana na uczelnię, Łucja mogła nie jechać po moich zajęciach, mogło nie być już biletów… Ale byłam! I wiem, że Pan Bóg chciał, żebym, tam była! Wyjechałam z jednym ważnym doświadczeniem – Pan Bóg działa i spełnia pragnienia serc! Układa nasze drogi według najlepszego planu! Warto mówić o największej Miłości! Warto przyznawać się do Boga nawet jeśli masz być odrzuconym, warto iść nawet jeśli szukasz tylko jednej owcy, warto siać nawet jeśli nie od razu zobaczysz owoc, warto nie mieć „po ludzku” nic, a dawać świadectwo posiadania wszystkiego!

Zakończę fragmentem niedzielnego kazania „Jeśli podstawisz Bogu naparstek, nie dziw się, że da ci tylko naparstek. Jeśli podstawisz Bogu wiadro, da ci wiadro” AMEN! Daj Panie, abym podstawiała wannę! Basen! Ocean! Pomóż mi trwać w gotowości i otwartości na przyjęcie Twojego Ducha! Bądź uwielbiony w owocu tych rekolekcji!”

Ta i podobne historie dzieją się na naszych oczach, gdy dzielimy się Ewangelią. Jeśli chcesz, pomóż nam zrealizować naszą misję – zapalamy nadzieję w sercach młodych i budujemy Kościół bez ścian.

DOŁĄCZ DO NASZEJ EKIPY I WESPRZYJ NASZĄ MISJĘ!